Szkoła tańca w Twoim mieście

– „Szkól tańca w małych miastach nie ma – mówi rozczarowana tym faktem Emilia Kordowska, mieszkanka małego, szesnastotysięcznego miasteczka. – Tym faktem jestem zawiedziona, bo do dużego miasta mam prawe sto kilometrów i trudno sobie wyobrazić, bym co drugi dzień jeździła na lekcję. Nie mniej chciałabym się nauczyć kilka tańców, od samby po tango. Taniec to mój żywioł.”Takich osób jak Emilia Kordowska jest wiele. Lubią tańczyć, ale nie mają zbyt wielu możliwości, by się tej sztuki nauczyć. Dlaczego? Głównie dlatego, że w małych miasteczkach nikt się tym nie chce zająć. Bardzo rzadko się zdarza, że małym miasteczku mieszka profesjonalny tancerz. Co bowiem w poszukiwaniu chleba wyjeżdżają do dużych miast, tam bowiem tancerze mają szanse na prace w zawodzie i przy tym prace ambitna anie tylko uczenie emerytów podstawowych kroków. Z tego powodu w małych miastach trudno doszukać się dobrej szkoły, która stawia na taniec i naukę różnych jego rodzajów.- „Tutaj decydują względy czysto finansowe – mówi Anna Rogowicz, właścicielka szkoły tańca. – Oczywiście taniec cieszy się dziś wielką popularnością i w dużych miastach jest ogromne zapotrzebowanie na tego typu usługi. W małych miasteczkach jednak osób chcących poznać taniec za sprawa płatnych lekcji jest dużo mniej. Zapewne kurs raz na rok mógłby się opłacić, ale tego typu biznes sprawia sporo problemów. Bo nie mając stałej sali ciężko zorganizować dobry kurs, natomiast utrzymywać duże pomieszczenie w małym mieście dla jednego kursu rocznie jest zupełnie nieadekwatne finansowo. Wiadomo też, że nie ma nigdy w małych miasteczkach takiego zapotrzebowania na lekcja, jak w przypadku dużych miast posiadanie więc szkoły dla dwóch lub trzech kursantów także jest nieopłacalne, jeśli przyłożyć do tego koszty zatrudnienia nauczycieli i wynajmu sali, mediów… a tym nikomu ie uda się zarobić.”Szkoda, że tak wygląda biznes w Polsce. W innych krajach, gdzie podatki i ubezpieczenia społeczne są bardziej przyjazne przedsiębiorcom. W Stanach Zjednoczonych i wielu innych krajach cywilizowanych taka szkoła tańca miała by rację bytu w małym miasteczku. W Polsce się nie opłaca. Należy żałować ci niestety kwestię nauki pozostawić mieszkańcom dużych miast, tam taniec bowiem wychodzi do nich i wyciąga rękę w kierunku pasjonatów. W małych miasteczkach kończy się na oczekiwaniach.Czy taniec zawita do małych miasteczek? Nieprędko zapewne, bo ie zanosi się, by nasi rodzimi przedsiębiorcy dostali jakiekolwiek ułatwienie od państwa na rzecz prowadzenie działalności gospodarczych. Szkoda. Bo nie tylko sam w sobie taniec i jego pasjonaci tracą, ale i wielu innych hobbistów. W małych miasteczkach w podobny sposób nie powstają profesjonalne szkoły malarstwa, rzeźbiarstwa, etc. Ale kto wie… może kiedyś w naszym małym miasteczku pojawi się profesjonalny tancerz, którzy szukając spokoju zechce otworzyć w ramach swoich zainteresować mała szkółkę i podzielić się swoimi umiejętnościami.

Powiązane: